Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/salaweselna.szczecin.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/salaweselna.szczecin.pl/paka.php on line 5
– Mówisz jak Richard. On też powtarza, że powinnam się zrelaksować.

– Mówisz jak Richard. On też powtarza, że powinnam się zrelaksować.

  • Gustawa

– Mówisz jak Richard. On też powtarza, że powinnam się zrelaksować.

17 May 2022 by Gustawa

– I ma rację. – Wiem, tylko... – Ku swemu zażenowaniu zaczęła płakać, a głos zaczął jej się łamać. – Tak długo czekałam... Tyle lat... Tyle nocy... – Odchrząknęła cicho. – Pewnie myślisz, że zwariowałam. – Nic podobnego – zapewniła ją Ellen. – Myślę, że będziesz bardzo dobrą matką. Kate wytarła łzy, wdzięczna za te słowa, które podziałały na nią lepiej niż jakiekolwiek pocieszenia. – Dzięki. – Posłuchaj, Kate. Rozmawiałam z tą dziewczyną już kilka razy i chyba rzeczywiście chce oddać swoje dziecko. Nie chciałam tego mówić, ale bardzo zainteresowała się waszymi dokumentami – rzekła z wyraźnym ociąganiem. – Twierdzi, że tak właśnie wyobraża sobie rodziców swego dziecka. Nie obiecuj sobie po tym zbyt wiele, ale... czy mogłabyś jak najszybciej przywieźć mi album z waszymi zdjęciami? – Tak, jest już gotowy. Myślałam, że podrzucę go za parę dni. – Im szybciej, tym lepiej. – Dobrze, już jadę. Będę u ciebie za godzinę. ROZDZIAŁ JEDENASTY Julianna siedziała z wyprostowanymi nogami na łóżku, opierając się o poduszkę. Na kolanach trzymała papiery z Citywide. Zamglonymi oczami patrzyła na znajdujący się przed nią wydruk: Pokochałem Kate od chwili, kiedy ją zobaczyłem. Jest moją ukochaną żoną i najlepszym przyjacielem. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Julianna pociągnęła nosem i rękawem koszuli wytarła łzę z policzka. Coś w środku strasznie ją bolało. Właśnie tego pragnęła: być aż tak kochaną. Stać się dla kogoś wszystkim. Zamknęła oczy, czując, że ma zamęt w głowie. Zamierzała udawać, że sprawdziła wszystkie pary i wybrać jakąś na chybił trafił. Przecież nie może sama zająć się swoim dzieckiem, a Ellen zapewniała ją, że wszystkie małżeństwa zostały dokładnie sprawdzone. Więc jaka różnica? Jednak pod wpływem wewnętrznego impulsu zaczęła przeglądać pierwszą teczkę i od razu coś się jej nie spodobało w tych ludziach . Pisali tak, jakby uważali siebie za wcielone ideały, a adopcję za akt łaski zarówno dla dziecka, jak i dla matki. Odłożyła tę teczkę z niesmakiem. Następna para wydawała się dosyć miła, szczera i otwarta. Kobieta mogła stać się dobrą matką, ponieważ zajmowała się wyłącznie domem, a mężczyzna pracował jako księgowy. Zanim doczytała papiery do końca, poczuła się potwornie znudzona. Styl życia tych ludzi wydał jej się zupełnie bezbarwny i pozbawiony radości. Tę teczkę również odłożyła na bok. Potem miała sporo pracy i wracała do domu bardzo zmęczona. Dopiero w sobotę zajrzała do teczki Richarda i Kate. Wszystko w nich jej się podobało: ich przekonania, plany i sposób życia, zaś Richard całkowicie odpowiadał jej ideałowi mężczyzny. Dopiero w poniedziałek, kiedy czytała wszystko chyba po raz setny, zdała sobie sprawę, że znalazła nie tylko małżeństwo, które doskonale nadawało się dla jej dziecka. Znalazła też mężczyznę, na którego czekała przez całe życie. Kogoś, z kim byłoby jej jak w niebie. Głęboko wciągnęła powietrze, starając się pozbierać spłoszone myśli. Wciąż nie chciała w to uwierzyć, ale coś ją pchało ku tym stronom:

Posted in: Bez kategorii Tagged: jak odświeżyć kolor włosów, dominika gwit instagram, dalida,

Najczęściej czytane:

- Nie wiem - wyznała uczciwie.

- W takim razie nie puszczę. - A może po prostu wyjdź i zostaw mnie w spokoju? - zaproponowała. - To by natychmiast rozwiązało wszelkie problemy. ... [Read more...]

zabrzmiał ogłuszająco. Beck pomógł się podnieść przyjacielowi i poprowadził go do samochodu. - Uważaj, gdzie stawiasz stopy. Stoimy na brzegu nasypu. Dobrze się czujesz? Chris pokiwał głową. - Tak, dobrze - wymruczał. Spojrzał na swoje ramię. - Ten kutas mnie zranił. - Zadzwoniłem po pomoc. - Beck usadowił Chrisa i sięgnął po telefon. - Cholera! Wciąż oczekuję na połączenie! - Wszystko w porządku, Beck. To tylko powierzchowna rana. Beck spojrzał na ramię, które pokazał mu Chris. Od bicepsa aż do nadgarstka ciągnęło się długie cięcie. Nie wydawało się zbyt głębokie, ale wokół panowały ciemności, a w pobliżu nie było żadnych lamp, przy których mogliby lepiej się temu przyjrzeć. Rana mogła być poważniejsza, niż się im zdawało. - Nie wiesz, do czego Klaps używał tego noża. - Zawieź mnie do doktora Caroe. Da mi jakiś antybiotyk. Chris nie chciał słyszeć o zabraniu go na pogotowie. Beck przestał nalegać i zadzwonił do Rudego Harpera. Szeryfa nie było w biurze, ale dyżurny zapisał całą informację. - Powiedz Rudemu, że jesteśmy w drodze do domu doktora Caroe. Zanim Beck skończył rozmawiać z policjantem, już niemal dojechali do schludnego domku z cegieł, w którym mieszkał lekarz rodziny Hoyle'ów. Doktor otworzył im, ubrany w piżamę. Powiedział, że właśnie usadowił się przed telewizorem, mając w planach wieczór z HBO. Jak wszystkie jego ubrania, piżama również była dla niego o kilka numerów za duża, co sprawiało, że wyglądał jak gnom. Poprowadził ich mrocznym, wąskim korytarzem do pokoju na tyłach domu. Pomieszczenie to zostało przekształcone na gabinet. - To jeszcze z czasów, gdy ojciec był lekarzem - wyjaśnił Beckowi. - Ponad pięćdziesiąt lat pracy. Kiedy przeniosłem praktykę na Lafayette Street i odnowiłem dom, postanowiłem zatrzymać gabinet, na wszelki wypadek. Zgodził się z Chrisem, że rana, choć szpetna, nie była na tyle głęboka, aby wymagała szwów. Oczyścił ją płynem antyseptycznym, tak szczypiącym, że Chrisowi stanęły łzy w oczach, a następnie opatrzył gazą i bandażem, - Teraz dam ci zastrzyk z antybiotyku. Ściągaj spodnie. Po iniekcji, zapinając spodnie, Chris spytał: - Czy wszyscy zgadzamy się co do tego, że Huff nie powinien się o tym dowiedzieć? - Dlaczego nie? - zapytał Caroe, wrzucając strzykawkę do wiszącego na ścianie pojemnika na odpadki biologiczne. - Wiadomość o tym, że jego jedyny pozostały przy życiu syn otrzymał pchnięcie nożem, niezbyt dobrze wpłynie na jego serce. Caroe spojrzał na Chrisa z wyrazem niezrozumienia na twarzy, a potem rzucił: - Ach, tak, oczywiście. Dobre myślenie. To zbyt szybko po jego zawale. - I tak się o wszystkim dowie od Rudego - powiedział Beck. - Jeśli mu nie powiemy, wścieknie się i jego ciśnienie i tak pójdzie w górę. - Zapewne masz rację - zgodził się Chris. - W takim razie wstrzymajmy się z tym przynajmniej do jutra. Powiem mu o wszystkim przy śniadaniu. Może do tego czasu Watkins znajdzie się już w więzieniu i Huff nie zdenerwuje się aż tak bardzo. Szeryf Harper pojawił się w domu doktora, gdy Beck i Chris już wychodzili. - Wysłaliśmy wozom patrolowym namiary na motocykl Watkinsa - powiedział, wysiadając z samochodu i podchodząc do nich. - Oficerowie sprawdzają wszystkie drogi w pobliżu miejsca ...

zdarzenia. Jak twoje ramię, Chris? - Zagoi się. Po prostu znajdź Klapsa, i to szybko. - Problem w tym, że Watkins ma znajomych i krewnych rozsianych po całej okolicy. Wiele kryjówek na bagnach. Ci ludzie nie wsypują się wzajemnie. Kiedy człowiek zaczyna zadawać pytania, zamykają się w sobie i nie można z nich wycisnąć żadnej informacji. - Wiesz, gdzie mieszkał od chwili wyjścia z więzienia? - spytał Chris. - Podobno miał się zatrzymać u kuzyna ze strony ojca. Tak przynajmniej twierdzi jego kurator, ale dzisiaj rozmawialiśmy z wujkiem Watkinsa, który utrzymuje, że Klaps zniknął całe tygodnie temu. Powiedział, że miał zatrzymać się u przyjaciół. - Szeryf opowiedział im o odwiedzinach policji w kilku miejscach tego popołudnia. - Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy, zgrywali głupków, ale ktoś musiał skłamać. Dziś w nocy znów zaczniemy odwiedziny. - Zachowajcie ostrożność - rzekł Chris. - Klaps wie, że go szukacie. - Ktoś mu o tym powiedział? - Kiedy Chris wspomniał o Dannym, Klaps od razu zapytał, czy to dlatego go szukasz - powiedział Beck. - Miej w pogotowiu nakaz rewizji - zasugerował Chris. - Możesz znaleźć coś, co połączy go ze śmiercią Danny'ego. Rudy nie podzielał tej optymistycznej opinii. - Nie liczyłbym na to, że uda się przyłapać Klapsa na posiadaniu dowodów rzeczowych. Nie jest Einsteinem, ale głupi również nie jest. - Prawdopodobnie masz rację - burknął ponuro Chris. - Ale wiem z całą pewnością, że zabił mojego brata. Rudy obiecał informować ich na bieżąco, po czym wrócił do wozu i odjechał. Chris poprosił doktora Caroe o przysłanie mu rachunku, na co ten odparł, że w tym względzie Chris może na niego liczyć. - Nie jest to wieczór, jakiego się spodziewałem - zauważył Chris, gdy siedzieli już w samochodzie z wygiętym zderzakiem i rozbitym tylnym światłem. Beck prowadził. - Wiedziałem, że powinienem zostać w domu. - Dziękuję za troskę - odparł Chris urażonym tonem. - Boję się myśleć, co by było, gdybym znalazł się tam sam. Oczywiście guzdraleś się na tyle długo, że miał czas wypruć ze mnie flaki. Wszystko się rozegrało, zanim pojawiłeś się na drodze. - Spadłem z nasypu, prosto do rowu - mruknął Beck z rozgoryczeniem. - Co? - Słyszałeś. - To dlatego tak śmierdzisz? Podgniłą wodą? - Wpadłem po kolana. Chris roześmiał się, przyciskając ramię do piersi, niczym noworodek. - Zaczyna boleć. Dlaczego nie poprosiłem doktorka o jakieś środki przeciwbólowe? - Wygląda na to, że Klaps jest w jakiś sposób zamieszany w śmierć Danny'ego. - Nie sądzę, żeby był zamieszany. Uważam, że zabił mojego brata z zemsty. - W takim razie... nieważne. - W takim razie co? Beck wzruszył ramionami, - Jeśli zabił Danny'ego, powinien nas przecież unikać, a zwłaszcza ciebie, prawda? To dziwne, że za nami jechał. Chris potrząsnął głową. - Rozumujesz jak racjonalna, inteligentna osoba, Beck. Watkins to kretyn. Nie może się doczekać, by nam powiedzieć, że zabił Danny'ego. Drwi sobie z nas. Nie potrafi się oprzeć poczuciu triumfu. Zanim poszedł do więzienia, spotkania z nim mogłem policzyć na palcach jednej ręki, Teraz nagle pojawia się wszędzie, gdzie my. Sądzisz, że to zbieg okoliczności? - Pewnie masz rację. Mógł cię zabić, Chris. - Przeszła mi przez głowę ta sama myśl, ale dopiero jak było już po wszystkim. Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co mogło się stać, ugięły się pode mną nogi. Beck skręcił w drogę dojazdową do posiadłości Hoyle'ów. - O, do diabła - jęknął Chris. - Nie doczekamy nawet śniadania. Wszystkie światła w domu były zapalone, a Huff z papierosem w ustach czekał na nich na werandzie. Nieźle się wpakował. Klaps Watkins trzymał się bocznych dróg. Niektóre z nich były zaledwie polnymi ścieżkami, prowadzącymi przez bagniste tereny. Większość kończyła się małymi, zarośniętymi stawami pełnymi ślimaków lub ślepymi zaułkami gdzieś w gęstym lesie. Musiał wycofywać się na szosę, na której mogła już czyhać na niego zgraja umundurowanych kundli, które poszły za jego zapachem. A skoro już o tym mowa, wcale by się nie zdziwił, gdyby Hoyle'om wpadło do głowy poszczuć na niego zgraję gończych psów. Klaps nigdy nie przodował w nauce, ale był bardzo dobrze wytrenowany w walce. Wiedział, jak postępować wobec brutalnej siły. Trzeba było odpowiedzieć atakiem, a jeśli człowiek chciał zwyciężyć, musiał grać nieczysto. Gdy Chris Hoyle natarł na niego, przez chwilę był zaskoczony, ale natychmiast odezwał się w nim instynkt samozachowawczy. Czerpiąc z doświadczenia, zapomniawszy o swoim wiszącym na włosku zwolnieniu warunkowym i trzech latach ciężkiego więzienia, jakie odsłużył przed wyjściem na wolność, wyciągnął nóż z cholewy. Teraz przeklinał się za to, że nie zachował trzeźwego, chłodnego umysłu, że wypił za dużo i pozwolił temu aroganckiemu, bogatemu bękartowi tak się podpuścić. Nadal nie mógł sobie przypomnieć wszystkich szczegółów walki. Nie pamiętał zadawania ciosu nożem, ale musiał nim machnąć, ponieważ Hoyle'owi się oberwało. Przysięgam na Boga, opowiadał później każdemu, kto skłonny był go wysłuchać. Chciałem go tylko postraszyć nożem. Nie chciałem go użyć. 23 Sayre zadzwoniła do biura Becka w poniedziałek o piątej po południu. - Beck Merchant. - Sayre Lynch. Masz wolne dziś wieczorem? - Zapraszasz mnie na randkę? - Chciałabym, żebyś z kimś porozmawiał. - Z kim? - Z Calvinem McGrawem. - Moim poprzednikiem? W jakim celu? - Spotkamy się w moim motelu o szóstej. Sekundę później Beck usłyszał w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia. Zapukał do drzwi jej pokoju punktualnie o szóstej. Natychmiast otworzyła, z torbą na ramieniu i kluczem w ręku. - Nie zaprosisz mnie do środka? Zamknęła za sobą drzwi. - Ja poprowadzę. Wypożyczony kabriolet miał złożoną budę. Wiatr igrał z włosami Sayre, rozwiewając je i szarpiąc, ale zdawała się tego nie zauważać. Wyjechali z miasta. Klimatyzacja pracowała pełną mocą, ale nie wpływało to w żaden sposób na temperaturę wewnątrz samochodu. Przez cały dzień stał zaparkowany na słońcu i tapicerka była niczym elektryczna poduszka, podgrzewająca uda i plecy Becka. - Słyszałam, że w sobotę przeżyliście z Chrisem pełny wrażeń wieczór. - Próbowaliśmy tego nie rozgłaszać, ale wieści i tak się rozeszły. - Jak z jego ramieniem? - Lepiej, niż na to wyglądało. - Nie mieści mi się w głowie, że Chris mógł wdać się z kimś w walkę na środku drogi publicznej. Co on sobie myślał? - Że Watkins zabił Danny'ego. Gwałtownie odwróciła głowę w jego kierunku. - Klaps Watkins? Czy aby na pewno mówimy o tej samej osobie? - Tak, o twoim niedoszłym admiratorze. Danny umarł wkrótce po tym, jak Watkins złożył podanie o przyjęcie do pracy w odlewni. - Opowiedział jej w skrócie, dlaczego uważają Klapsa za głównego podejrzanego. - Sądzisz, że to wiarygodne? - spytała, kiedy skończył. - Wiarygodne? Tak. - Prawdopodobne? - Nie wiem, Sayre. - Poruszył się w fotelu, odczuwając niewygodę rozgrzanej tapicerki i niedogodność pytania. - Biuro szeryfa uznało, że wystarczająco prawdopodobne, aby doprowadzić Watkinsa na komendę w celu przesłuchania. - Jeśli ustawisz w rzędzie wszystkich ludzi, którzy mieli coś za złe Hoyle'om, będzie się on ciągnął całymi kilometrami. Ja sama znam dobrą setkę osób, które mają niewątpliwy powód, żeby ich nienawidzić. Co z wieloletnimi pracownikami, którzy nagle zostali zwolnieni? To zupełnie tak, jakby ktoś wyciągnął nazwisko Watkinsa z kapelusza. - Normalnie bym się z tobą zgodził, gdyby nie zdarzenia sobotniej nocy. Widziałem, jak przejeżdżał obok mojego domu. W tamtej chwili nie skojarzyłem, że to Watkins, po prostu zauważyłem faceta na motocyklu. Ale to był on. Najwyraźniej śledził Chrisa, a potem specjalnie próbował zepchnąć nas z drogi. W tej chwili będzie odpowiadał za napaść z bronią w ręku, niezależnie od tego, czy miał coś wspólnego ze śmiercią Danny'ego, czy nie. Ma długą i barwną karierę kryminalną. Na wspomnienie o Dannym robi się wyraźnie nerwowy. Jest niebezpiecznym człowiekiem i nie sądzę, by miał jakiekolwiek obiekcje przed popełnieniem morderstwa. Sayre nie wydawała się przekonana. - Jest wygodnym kandydatem na kozła ofiarnego, właśnie ze względu na swoją przeszłość, nie sądzisz? - Zaatakował Chrisa nożem. - Widziałeś tę walkę na własne oczy? - Większość. To znaczy od momentu, gdy wydostałem się z rowu. Opowiedział jej o swoim niefortunnym wypadku, ale Sayre zdawała się nie zauważać humoru sytuacyjnego. Ściągnęła usta w zamyśleniu. ... [Read more...]

nie przyglądać się swemu odbiciu w tafli ...

wody. Następnie lekko dziobnął w wodne lustro, a kiedy woda się wygładziła, ponownie uważnie przyglądał się swojemu odbiciu. Widząc siebie wciąż takim samym, uspokoił się i zaczął pić. Mały Książę siedział bez ruchu, aby nie spłoszyć ptaka. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 salaweselna.szczecin.pl

WordPress Theme by ThemeTaste