- Nie! Też mogłem go szukać!Mogłem być z tobą, pomagać ci!
- Nie bądź niemądry. Pewnie, że nie mogłeś. Davidzie, ilu ludzi prawdopodobnie by umarło, gdybyś zarzucił swój zawód? Zastanowił się przez chwilę. - Może ani jeden. W mieście jest kilku dobrych chirurgów -i wtedy włączyła się jego lekarska duma. - No, może dwudziestu. Trzydziestu. - No widzisz, Doogie - uśmiechnęła się Milla. - Zrobiłeś to, co do ciebie należało. A ja zrobiłam, co należało do mnie. Nie ma co gdybać, wybraliśmy dobrze. Zatem weź się już w garść i pomyślmy lepiej o przyszłości. Pięć minut później, kiedy już wyjaśniła mu, co zamierza, zszokowany David znów był blady jak ściana. an43 394 -26- Rozmowa z Davidem była bardzo trudna, ale konieczna. Wychodząc z jego biura, Milla wiedziała, że prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczy Pożegnała się więc, pocałowała w policzek i życzyła udanego życia. - Możesz już nie przysyłać mi pieniędzy - powiedziała, uśmiechając się przez łzy - To był twój wkład w poszukiwania, powód, by nie zarzucać praktyki chirurgicznej. Nie udałoby mi się bez twojego finansowego wsparcia. Dzięki tobie wiedziałam, że nie muszę martwić się o pieniądze i że mam za co dalej szukać Justina. - Ale co teraz poczniesz? - zapytał stropiony. - Będę robić to co dotychczas, jak sądzę. Szukać zaginionych dzieci. Tylko teraz muszę z tego mieć jeszcze jakąś pensję. Prawda była inna - Milla nie miała pojęcia, co teraz pocznie. Dotychczas całe jej życie kręciło się wokół jednego celu: odnalezienia Justina. Teraz, kiedy wreszcie jej się udało, czuła się jak na końcu bardzo długiej, ale ślepej ulicy zamkniętej wysokim murem. Była wyczerpana pod każdym względem: fizycznym, psychicznym, emocjonalnym. Pomyślała o powrocie do El Paso i nie poczuła nic. Tylko pustkę. Tak wiele tam się zdarzyło. Może zbyt wiele. Kiedy pozałatwia już wszystkie sprawy w Karolinie Północnej, to może pośpi sobie z kilka dni. A kiedy się obudzi, świat będzie wyglądał inaczej. Wtedy pomyśli o przyszłości. Była dobra w odnajdywaniu an43 395 zaginionych ludzi. Jak mogła teraz przestać tylko dlatego, że znalazła wreszcie swojego zaginionego? David zatrzymał ją w drzwiach, obrócił do siebie i mocno przytulił. Tak jakby on też zrozumiał, że właśnie pękło ostatnie łączące ich ogniwo. - Teraz ty też możesz żyć dalej normalnie - powiedział. Normalnie? A cóż to znaczy, chciała zapytać. Może kiedyś będzie wiedziała. Teraz mogła skupić się jedynie na najbliższej przyszłości. Zarezerwowała sobie bilet na powrotny samolot do Charlotte tego samego popołudnia. Lądując na miejscu, pragnęła już tylko pójść do hotelu, wpełznąć do łóżka i nie ruszać się z niego przez kolejne dwanaście godzin. Zamiast tego z pokoju hotelowego zadzwoniła do