odwieźć ją do domu, Rip bardzo nie chciał mu na to pozwolić. Milli
wydawało się, że widzi, jak nerwy Ripa zaczynają puszczać, i zdecydowała, iż czas na wkroczenie do akcji. - Chwileczkę - powiedziała spokojnie. - Żaden z was nawet nie spytał mnie o zdanie. Jak na komendę spojrzeli na nią obaj. - Wybacz - Rip nie wyglądał na skruszonego. - Poczułaś się traktowana przedmiotowo? - Odrobinkę - uśmiechnęła się do niego, bo wiedziała, że nie spodobają mu się jej następne słowa. - Mam do pogadania z True, więc pojadę z nim. Tak właśnie myślała: to się Ripowi bardzo nie spodobało. Przynajmniej miał tyle przyzwoitości, by nie nalegać, skoro decyzja an43 176 została już podjęta. Gallagher nie triumfował; być może zdawał sobie sprawę z tego, że zapowiadana rozmowa nie będzie należała do przyjemnych. - Jak sobie życzysz - powiedział Rip, podczas gdy kelner przyniósł rachunki. Kosper wyjął kartę kredytową i położył ją na jednym z etui. True chciał sięgnąć po etui z rachunkiem Milli, ale powstrzymała go wzrokiem. Sama włożyła tam kilka banknotów. Zaczekali, aż kelner zabierze z powrotem rachunki i wróci z kartą Ripa, prosząc o podpis na kwitku. Kosper poprosił o zawołanie taksówki, obdarował kelnera sutym napiwkiem, podpisał druczek i schował swoją kartę. - Taksówka będzie za dziesięć minut - oznajmił kelner, wracając po chwili do ich stolika. - Zaczekamy... - zaczęła Milla, ale Rip potrząsnął głową. - Nie, jedźcie. To tylko kilka minut. Dokończę swoją kawę, czekając. Wstali wszyscy troje. Rip pocałował Millę w policzek. - Tak dawno się nie widzieliśmy Nie bądź takim odludkiem - powiedział. Milla zachichotała. - Mówisz tak, jakbyście mieli z Susanną mniej napięty terminarz od mojego. - No fakt. Trzymaj się i bądź ostrożna. Skinął lekko głową Gallagherowi i usiadł, patrząc, jak wychodzą z restauracji. an43 177 - Tam zaparkowałem - powiedział True, pokazując na lewo, i delikatnie kierując Millę w tamtą stronę, dotknął jej pleców. - Coś mi się zdaje, że Rip mnie nie lubi. Milla chrząknęła niejednoznacznie. Nie odezwała się, dopóki oboje nie znaleźli się we wnętrzu srebrnego lincolna navigatora. - Wiesz - powiedziała wreszcie - mnie też nie podoba się to, co robisz. Nie lubię być manipulowana. Milczał przez chwilę, zamarłszy z kluczykami w ręku. - To takie oczywiste? - powiedział wreszcie, uruchamiając silnik. - Dla mnie wystarczająco.