- Mój drogi, chyba nadal jesteś zalany, bo wtedy robisz się sentymentalny.
- Lepiej mnie nie rozśmieszaj. Serce mi wciąż dokucza - poskarżył się Fort. - Mam nadzieję, że dziewczyna nie zrobiła ci krzywdy! - Wstrętna diablica. Och, Boże, już się nigdy nie upiję! - zawodził Ruah. - No i jaka była? - spytał Drax. Trzy pary przekrwionych oczu spojrzały na niego wyczekująco. Pytanie zaskoczyło Aleca. Zabrzmiały mu w uszach słowa Becky: „Wiem, jak ty i tobie podobni traktujecie kobiety...” Wtem usłyszał czyjeś kroki i spostrzegł księcia Westland ze skórzaną teczką w ręce oraz gazetą pod pachą. Książę spojrzał na niego ze szczerą niechęcią. Alec zrozumiał, że to znakomita okazja, by się do niego zbliżyć. Zdawał sobie sprawę, że musi jakoś odzyskać jego zaufanie po fatalnym zakładzie o Parthenię, bo inaczej Westland nie będzie chciał z nim rozmawiać, a już na pewno mu nie uwierzy. Podszedł więc do stolika, ostentacyjnie nalewając sobie mocnej herbaty, i uprzejmie podał księciu cukier. Westland zerknął na niego podejrzliwie, lecz raczył wziąć kilka kostek do swojej kawy. - Pan jest najmłodszym z braci Knight, prawda? - Istotnie. - Alec skłonił się z respektem. - I razem z tamtymi gogusiami narobił pan kiedyś kłopotu mojej córce - parsknął książę. - Przydałaby się wam przymusowa służba w wojsku, ot co! - Nie śmiałbym się z panem spierać. - W takim razie do widzenia. I władczy wig odwrócił się do niego tyłem. Pozdrowił żywo kogoś, kto właśnie nadszedł za plecami Aleca. - Ach, dzień dobry panu! - Witam księcia - odparł chłodny, nieco chrapliwy głos. Alec poznał go od razu. - Proszę mi wybaczyć to małe spóźnienie - usprawiedliwiał się Kurkow. - Skądże, to ja przyszedłem wcześniej. Alec raz jeszcze pogratulował sobie znajomości kilku rosyjskich słów. Odwrócił się powoli i stanął twarzą w twarz z prześladowcą Becky. - Zdrawstwujtie - powiedział, kłaniając się dwornie. Kurkow się zdumiał. Nawet na Westlandzie powitanie Aleca zrobiło wrażenie. - Nadzwyczajne - wymruczał, pociągając łyk kawy. - To znaczy „dzień dobry”, wasza wysokość - wyjaśnił mu Alec. Wiedział, że teraz on nadaje ton rozmowie. - Czy zechciałby pan przedstawić mnie swojemu przyjacielowi? 8 Pozdrowienie w ojczystym języku zaskoczyło Kurkowa. - Ten młody zuchwalec nazywa się Alec Knight - mruknął niechętnie Westland. - Lepiej się przed nim mieć na baczności - dodał sucho. - Z upodobaniem płata brzydkie figle. Knight, to książę Michaił Kurkow, dziedzic tytułu Talbotów. - Ach, tak? - odparł Alec z pozorną nonszalancją, ledwie skinąwszy głową. - Miło mi pana poznać. Michaił nie wiedział, czy ma się obrazić, czy roześmiać. W Petersburgu nie było ani podobnych ludzi, ani opozycyjnej partii, jak wigowie. Żaden młody Rosjanin wysokiego rodu nie spędzał bezczynnie dni, patrząc przez szkiełko na przechodzące damy jak ci tutaj w Londynie. - Lord Alec? W odpowiedzi dostał mu się iście anielski uśmiech. - Tak, na imię mi Aleksander, jak waszemu sławnemu carowi. - Mówi pan po rosyjsku? - spytał badawczo Michaił. - Skądże. Tylko parę słów, żeby zrobić wrażenie na paniach. Westland prychnął, lecz Michaiła rozbawiła bezczelność dandysa. - Uczęszcza pan do tego klubu? - Przychodzę tu tylko na karty. Czy pan gra, wasza wysokość? - Trochę. - Lord Alec potrafi się wszędzie wkręcić - wyjaśnił Westland. - Regent za nim przepada, a jego bratem jest książę Hawkscliffe, o którego ostatniej ustawie mówiłem panu dziś rano. - Och, ustawy! Co za nudziarstwo! - oświadczył dandys.