Potem znalazła się w czyichś ramionach i natychmiast
uświadomiła sobie, kto ją tak cudownie uratował. Była zbyt roztrzęsiona i przerażona, by uprzytomnić sobie coś więcej niż lo, że nie umrze i że nie ma już pod nią skał. Nad jej głową ktoś coś mówił, lecz nie zrozumiała słów. Wiedziała tylko, że była uratowana i wiedziała przez kogo. Drżała całym ciałem. Oczy miała zamknięte, a twarz wtuloną w pierś księcia, który trzymał ją w ramionach. Czuła, że niesie ją do salonu i sadza na sofie. Przez cały czas trzymała się go kurczowo. Nie może pozwolić mu odejść, bo straci pewność, że śmierć na nią nie czyha i że nie grozi jej roztrzaskanie się o skały na dnie przepaści. — Już wszystko dobrze — usłyszała głos księcia. — Wszystko w porządku. Jest pani bezpieczna! I wtedy, jakby z nagłym przypływem ulgi, że nie musi umierać, w jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła płakać. Poczuła, jak książę objął ją mocniej i powiedział: — Jesteś bezpieczna, najdroższa, nic ci nie grozi, nikt cię już nigdy nie skrzywdzi! Pomyślała, że śni albo że to tylko gra jej wyobraźni, gdy nagle poczuła na czole jego usta. Podniosła mokrą od łez twarz i spojrzała na księcia. — Jak mogłaś zrobić coś tak niebezpiecznego i próbować odzyskać obrazy? — spytał książę. — Wie...wiedział pan, że je zamieniono? 160 Z trudem rozpoznała swój głos, tak był zachrypnięty. Całym jej ciałem wstrząsały jeszcze dreszcze strachu. — Wiedziałem o tym jeszcze przed wyjściem na dzisiejszą kolację — odpowiedział książę. — Hrabia ledwie spojrzał na Rafaela, zorientował się, że to kopia. — Nie... nie wiedziałam, że lord Eustace zabrał... oryginał, dopóki nie z...nalazłam obrazu w jego pokoju — powiedziała Tempera. — Dlaczego nie przyszłaś od razu powiedzieć mi o swoim odkryciu? — spytał książę. — Nie chciałbym, mój skarbie, abyś mieszała się w takie sprawy. Oczy Tempery, w świetle księżyca połyskujące jeszcze mgiełką łez, napotkały wzrok księcia. — C...CO pan... do mnie... mówi? — spytała. Książę uśmiechnął się. — Naprawdę muszę ci mówić, że kochałem cię od pierwszej chwili, kiedy cię ujrzałem? Jesteś aniołem Leonarda da Vinci, którego szukałem całe życie. Tempera wstrzymała oddech. — Naprawdę... myślał pan... że jestem do niego podobna? — wykrztusiła. — Dostrzegłem to już podczas naszego pierwszego spotkania w ogrodzie. Mówiąc to książę spojrzał za siebie. Drzwi łączące salon z pokojem, z którego ją wyciągnął, były zamknięte. Jakby czując, że winien jest jej wyjaśnienie, powiedział: — Możemy zostawić lorda Eustace'a hrabiemu. Liczysz się tylko ty, najdroższa. I zanim Tempera zdążyła odpowiedzieć, zanim zrozumiała,