ogrodu, do Paula albo, co gorsza, do pubu Pod
Koroną i Kotwicą. - Nie możesz wychodzić za każdym razem, gdy dziecko zapłacze - upominała go Joannę. - Nie? Zobaczymy - odgryzał się i znikał. W pewien niedzielny poranek w końcu sierpnia Irina rozkrzyczała się w chwili, gdy jej matka ledwie zdążyła wejść do wanny. - Joanne! - ryknął z dołu Tony. Już miała wstać, ale po namyśle zmieniła zdanie i wyciągnęła się wygodnie, zamykając oczy. Może to błąd, że biegnie do dziecka na każdy krzyk, może powinna dać To-ny'emu szansę, by naprawdę poczuł się ojcem. Irina nie przestawała płakać. - Joanne! - Jestem w kąpieli! - zawołała, otwierając oczy. - Kurwa mać! Wrzaski stawały się coraz głośniejsze. Na schodach rozległy się kroki Tony'ego, więc Joannę wzięła mydło i starała się rozluźnić. Krzyk przeszedł teraz w rozpaczliwy pisk. Joannę odłożyła mydło. - Tony? Krzyk wzniósł się do granic histerii. - O mój Boże! Joannę wyskoczyła z wanny, wychlapując potoki wody, porwała ręcznik i pobiegła do dziecinnego pokoju. Tony stał z dzieckiem na rękach. Potrząsał Iriną! - Tony! - Nie bacząc na ręcznik, który opadł na podłogę, wyrwała mężowi małą i spojrzała na jego czerwoną ze złości twarz. - Co ty robisz?! - Przytuliła mocno córeczkę, czując, jak przywiera do niej całym rozedrganym ciałkiem. Małe ramionka ześlizgiwały się z jej mokrej skóry. - Co chciałeś zrobić? - Chciałem, żeby się zamknęła. Po prostu. - Potrząsałeś nią! To niebezpieczne, przecież wiesz o tym! - Nie przychodziłaś - wyjaśnił - więc musiałem coś zrobić. ~*~ Od tej pory, im bardziej Tony się niecierpliwił, tym głośniej Irina zawodziła, gdy choćby zbliżył się do niej. Czując się pokrzywdzony, albo w ogóle nie reagował na jej płacz, albo brał ją na ręce ze złością, co tylko bardziej małą denerwowało. - Nie jest już wcale taka ładna, jak na początku - narzekał. - Dla mnie jest piękna. - Ani taka bystra. - Tylko dlatego, że płacze? To nie ma żadnego znaczenia. - Mam nadzieję, że ta baba Jenssen nie wrobiła nas w jakąś debilkę.