gdyby Christopher zasugerował Dalii, że nie
zaszkodziłby mały przeciek do prasy na temat owego przedsię-wzięcia - to całkiem w jego stylu, kiedy mu na czymś naprawdę zależy. Dlatego zresztą odnosił takie sukcesy -determinacja w połączeniu z pewną dozą bezwzględności, dobrze ukrytą pod płaszczykiem czarujących manier i galanterii, działała cuda. Teraz więc nie tylko Dalia, ale także Vicuna i ludzie z telewizji będą mieli dodatkowy powód do radości: zrzeczenie się części tantiem oznacza bowiem większą przychylność prasy i innych mediów. Wkrótce dzieci oraz Gilly ogarnie fala podniecenia. Może nawet Angela, która niedawno zaręczyła się z Williamem Archerem, emerytowanym maklerem giełdowym, zechce przyłączyć się do nich na którymś etapie podróży. Liz-zie przypuszczała, że Andrew spróbuje zdobyć dla nich stolik w The Ivy albo The Caprice, żeby mogli to należycie uczcić. Ale zamiast o rozkoszach podróży, o nowych wyzwaniach związanych z twórczością, komplementach, którymi zasypały ją wydawnictwo Vicuna i kanał Food and Drink, Lizzie była w stanie myśleć tylko o pułapce, jaką stanowiły dla niej te wszystkie hotelowe apartamenty, ciągły nadzór męża, otoczenie rodziny, a to wszystko pod taksującym wzrokiem kolegów. O tak, to naprawdę ją przerażało. Dawno nie czuła się tak osaczona. 6 W słoneczne kwietniowe popołudnie pod koniec lat dziewięćdziesiątych Joanne Patston - do niedawna asystentka w dziale obsługi klienta Savers Mutual Building Society* - oraz jej mąż Tony, mechanik, a zarazem właściciel jednoosobowego warsztatu samochodowego w okolicach Walthamstow, przywieźli do swego szeregowca w Clingford Hatch nową córeczkę. Miała na imię Irina i była trzymiesięczną rumuńską sierotą. Przybycie do domu maleństwa celebrowali wspólnie uszczęśliwieni przybrani rodzice, najbliżsi sąsiedzi Paul i Nicola Georgiou oraz rozpromieniona świeża babcia, Sandra Finch. - Czy widzieliście kiedy śliczniejszą kruszynę? - szcze biotała Sandra zza pleców córki, która kołysała Irinę w ramionach. - Oczka ma jak czarne wisienki! - Nawet ciemniejsze od moich - zauważył Paul Georgiou. - I co za inteligentne spojrzenie! - zachwycał się Tony Patston. - Jakie maciupeńkie rączki - dziwiła się Joannę. - I delikatne paluszki - wtórował jej Tony. Irina wierzgała nóżkami w pantofelkach. * Rodzaj spółdzielni budowlanej.