Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/salaweselna.szczecin.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra16/ftp/salaweselna.szczecin.pl/paka.php on line 5
siedzącym za długim stołem, nakrytym białym obrusem, dlatego z początku pani Lisicyna

siedzącym za długim stołem, nakrytym białym obrusem, dlatego z początku pani Lisicyna

  • Gustawa

siedzącym za długim stołem, nakrytym białym obrusem, dlatego z początku pani Lisicyna

28 June 2022 by Gustawa

zobaczyła tylko sylwetki kilku mężczyzn, trwających w statecznym znieruchomieniu. Ukłoniła się z szacunkiem od progu i nagle usłyszała głos ojca Witalisa: – Oto, władyko, osoba, którą życzyłeś sobie widzieć. Pani Polina szybko wyciągnęła z etui okulary, zmrużyła oczy i wydała lekki okrzyk. Na honorowym miejscu, w otoczeniu klasztornej starszyzny, siedział Mitrofaniusz – żywy, zdrowy, może tylko trochę wymizerowany i blady. Archijerej obrzucił „moskiewską szlachciankę” od stóp do głów wzrokiem niezapowiadającym niczego dobrego i w milczeniu poruszył wargami. Nie pobłogosławił, nawet nie skinął głową. – Niech z nami zje, potem z nią pomówię. I odwrócił się do przeora, by kontynuować przerwaną rozmowę. Pani Lisicyna usiadła na samym brzegu krzesła, na wpół żywa z radości i oczywiście ze strachu. Zauważyła, że w brodzie przewielebnego przybyło siwych włosów, policzki mu się zapadły, a palce, jakby cieńsze, z lekka drżą, czego dawniej nie bywało. Westchnęła. Brwi biskupa surowo wędrowały w górę i w dół. Było jasne, że się gniewa, ale czy mocno – na oko określić się nie dawało. Patrzyła pani Polina na swojego ojca duchowego błagalnym wzrokiem, patrzyła, ale on uwagą jej nie zaszczycił. Doszła do wniosku: gniewa się mocno. Znów westchnęła, ale mniej gorzko niż za pierwszym razem. Zaczęła słuchać, o czym rozmawiają archijerej i ojciec przełożony. Konwersacja tyczyła się spraw Bogu oddanej wspólnoty. – Ja, wasza przewielebność, w swoim postępowaniu trzymam się poglądu, że mnich powinien być jak zmarły wśród żywych. Nieustanne prace dla pomyślności wspólnoty i modlitwy – oto jego bytowanie, i niczego więcej mu nie potrzeba – mówił ojciec Witalis, widocznie odpowiadając na jakieś pytanie czy może wyrzut. – Dlatego dla braci surowy jestem i swobody im nie daję. Kiedy postrzyżyny przyjmowali, sami się swej woli wyrzekli ku chwale Bożej. – A ja z tobą, ojcze czcigodny, zgodzić się nie mogę – żywo odpowiedział Mitrofaniusz. – Po mojemu mnich powinien być żywszy od każdego świeckiego, bo to on właśnie żyje prawdziwym, to jest duchowym życiem. I ojciec do swoich podopiecznych też powinien z szacunkiem się odnosić, bo każdy z nich posiada wzniosłą duszę. A tu się ich do ciemnicy sadza, głodem morzy i jeszcze, powiadają, po mordach okłada. – Władyka zerknął na dorodnego zakonnika, który siedział na prawo od archimandryty. Polina wiedziała, że jest to groźny ojciec Triadiusz, szafarz monasteru. – Na takie rękoczyny pozwolić nie mogę. – Toż mnisi są jak dzieci – zaoponował przeor. – Nie znają przecież zwykłych ziemskich trosk. Podejrzliwi, ciekawi świata zewnętrznego, w języku niepowściągliwi. Wielu od małego w klasztornych murach zbawienia szuka, więc w duszy pozostali dziećmi. Z nimi bez ojcowskiej surowości nie można. Przewielebny zauważył powściągliwie: – A ty, ojcze, nie przyjmuj do stanu zakonnego takich, co życia nie zaznali i samych siebie jeszcze nie znają. Człowiek ma przecież i inne drogi zbawienia oprócz służby zakonnej. I dróg tych jest mnóstwo nieskończone. Tylko prostakowi wydaje się, że klasztor to najkrótsza droga do Pana Naszego, ale w świecie Bożym prosta droga nie zawsze jest najkrótsza. Jeszcze raz i z naciskiem chcę cię, czcigodny ojcze, wezwać: nie zapędzaj się zbytnio z surowością. Kościół Chrystusowy ma wpajać nie strach, lecz miłość. Bo inaczej to patrząc na sprawki naszych duchownych, ma się ochotę za Gogolem powtórzyć: „Od tego smutno, że w tym, co dobre, dobra nie ma”. Ojciec Witalis wysłuchał napomnienia, z uporem pochylając głowę. – A ja przewielebności waszej na to nie słowami świeckiego autora, tylko zdaniem pobożnego starca Zosimy Wierchowskiego odpowiem: „Jeśli nie będziemy ze świętymi, to będziemy z diabłami; trzeciego miejsca przecież dla nas nie ma”. Pan Bóg odsiew między ludźmi przeprowadza – temu zbawienie, temu zatracenie. Nieubłagany to wybór, straszny, jakże tu bez surowości? Polina Andriejewna wiedziała, że dla świętej pamięci starca z optińskiej pustelni, Zosimy

Posted in: Bez kategorii Tagged: dalida, krem antycellulitowy, jak odświeżyć kolor włosów,

Najczęściej czytane:

onaniem ...

Westland i rozpoczął wyjaśnienia. Michaił słuchał go nieuważnie, czujny na odgłosy z zewnątrz. Przytakiwał co prawda księciu i udawał, że się zastanawia, lecz dawno już powziął własne plany. ... [Read more...]

- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?

- Bynajmniej. W każdym razie miałem łatwiej niż Jack, drugi z kolei syn. Pierwsza wpadka mamy, i to niemała! Niezłego kochanka sobie wybrała, żeby odpłacić jego wysokości pięknym za nadobne. Prawdziwym ojcem Jacka był irlandzki pięściarz zwany Twardzielem z ... [Read more...]

tawionych przy ...

ekwipażu Kurkowa. - Spójrz, Drax! - Fort wskazał na stół z napojami orzeźwiającymi. - Tam stoi Parthenia. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 salaweselna.szczecin.pl

WordPress Theme by ThemeTaste