Zuzanna, stojąc przy oknie, patrzyła na Izabelę i Micka, którzy
zatrzymali się pośrodku trawnika, pogrążeni w rozmowie. Tuż obok nich Kahli kopał dołek, ale nikt na to nie zważał. - Kłócą się - zauważyła Flic. - Więc raczej nie wyjdę, żeby się przywitać. - Słusznie, jeśli nie masz ochoty robić za poradnię małżeńską. 214 Zuzanna się uśmiechnęła. - Stajesz się cyniczna, Flic. Dziewczyna wyjęła drugi kubek z szafki i wsypała dwie łyżeczki nescafe. - Może pójdę powiedzieć „cześć" twojemu ojczymowi. - Zuzanna wciąż trzymała w ręku paczkę. - Jak sobie życzysz. Idąc do gabinetu, Zuzanna usłyszała zza drzwi głos Matthew. Odczekała parę sekund, słuchając z zainteresowaniem, po czym delikatnie zapukała i od razu weszła. - Więc naprawdę sądzisz, że powinienem odpuścić to draństwo, bez względu na moją opinię w firmie? - Matthew umilkł ze słuchawką przy uchu, wyraźnie spłoszony. - Przepraszam - powiedziała bezgłośnie Zuzanna. - Ethan, muszę kończyć, mam niespodziewanego gościa. Niedługo znów zadzwonię. - I odłożył telefon. - Kolejne problemy z gwiazdkowymi prezentami? - Nie słyszałem twojego wejścia - powiedział chłodno. - Ani pukania, jeśli chodzi o ścisłość. - Pukałam. A do domu wpuściła mnie Flic. - Gdzie ona jest? - Niechcący usłyszałam, co mówiłeś - wyznała ze współczuciem. - To musi być nieprzyjemne, kiedy ludzie... - Gdzie jest Flic? - przerwał jej Matthew, wstając. - Parzy mi kawę. Wypchnął ją bezceremonialnie z gabinetu i odprowadził aż do kuchni. Flic stała przy lodówce i piła kawę. - Flic, bądź łaskawa uprzedzać mnie, że mamy gości. - Znaczy, mam ich anonsować, jak jakiś staroświecki lokaj? - odparła z lodowatym błyskiem w oku. - Masz tu kawę, Zuzanno - dodała i wyszła. - To niepodobne do ciebie, Matthew - zauważyła Zuzanna. - Nigdy nie byłeś taki opryskliwy. - Czy przyszłaś w konkretnej sprawie? - Przyszłam, żeby dać ci upominek. Drobna rekompensata za to, że wyżarłam wszystko z twojego ślicznego koszyka, ale ponieważ wstałeś dziś lewą nogą, to po prostu zostawię go i... W tym momencie otworzyły się drzwi do ogrodu i wkroczył Mick z twarzą jak chmura gradowa. Nie zwracając uwagi na obecnych, przemaszerował przez kuchnię i skierował się na górę. Parę sekund później 215 weszła Izabela z zaciśniętymi ustami i zatrzymała się w progu tylko po to, żeby wytrzeć buty. - To kuchnia czy stacja kolejowa? - naskoczył na nią Matthew. Izabela spojrzała na niego trwożnie. - Nadal bardzo się martwi tymi prezentami - wyjaśniła jej szeptem Zuzanna. - Będę wdzięczny, jeśli przestaniesz dyskutować o moich