jak boli tatuaz
Przeniósł się do SBB, gdzie mógł planować swoje podróże i dzięki temu więcej czasu poświęcać córkom. Ich dzieciństwo jakoś przeleciało mu między palcami. Teraz, kiedy już chodziły do liceum, starał się wszystko nadrobić. Trochę za późno... W Quantico opracowywał i prowadził zajęcia, jednocześnie obserwując szkolne mecze piłki nożnej. Zaczął badać minione przypadki, w tej liczbie sprawę notorycznego zabójcy dzieci - Russella Lee Holmesa. Był na szkolnej uroczystości, kiedy Mandy ukończyła liceum. Przeglądał akta spraw, przyglądając się wielokrotnym zabójcom, których nigdy nie złapano. Pomógł Kimberly wybrać właściwy college. Stworzył spis kontrolny, który mógł pomagać w identyfikacji potencjalnych wielokrotnych zabójców. Odebrał telefon, w którym poproszono go, żeby przyjechał do pewnego szpitala w Wirginii, gdzie przyglądał się śmierci swojej córki. Czas sprawił, że Quincy żałował. Ale nauczył go też szczerości. Zrozumiał wreszcie, że jego praca wcale nie prowadzi do ocalenia świata. Pracował jako agent z tych samych powodów, dla których ludzie byli księgowymi, adwokatami i urzędnikami w wielkich firmach. Po prostu był w tym dobry. Lubił wyzwania. I czuł ogromną satysfakcję, kiedy robota została porządnie wykonana. Nie był takim mężem, jakim pragnął być. Nie był takim ojcem, jakim miał nadzieję być. Ale poprzedniego roku skojarzył trzy wielokrotne zabójstwa, które miejscowi śledczy uznali za całkiem przypadkowe. Był cholernie dobrym agentem. Z każdym kolejnym rokiem pracował nad tym, żeby stać się lepszym człowiekiem. Na krótko przed wypadkiem naprawdę starał się nawiązać nieco bliższy kontakt z Mandy. Teraz próbował 39 z drugą córką, chociaż Kimberly zdawała się zwyczajnie ignorować jego telefony. W poprzednim miesiącu pojechał do domu starców na Rhode Island, gdzie spędził popołudnie ze swoim osiemdziesięcioletnim ojcem, którego choroba Alzheimera dotknęła tak bardzo, że nie poznawał już Quincy'ego, a w czasie wizyt nawet kazał mu się wynosić. Ale Quincy zostawał. Po pewnym czasie Abraham Quincy przestawał krzyczeć. Wtedy siadali w ciszy i Quincy usiłował sobie przypomnieć inne spędzone razem chwile, ponieważ jego ojciec po prostu już tego nie mógł. Quincy z bólem przekonywał się, że izolacja nie oznacza ochrony, że żadna liczba obejrzanych zwłok nie przygotowuje człowieka do oglądania zwłok jego własnej córki i że bez względu na to, ile nocy już minęło, sen w samotności nigdy nie będzie łatwiejszy. Kiedyś Rainie oskarżyła go, że jest zbyt uprzejmy. Powiedział jej wtedy, że na świecie jest dość brzydoty i że on wcale nie musi przykładać ręki do jej rozprzestrzeniania. On po prostu naprawdę kochał Mandy. A teraz strasznie żałował, że ona o tym nie wiedziała. Kiedy samolot wylądował na lotnisku Ronalda Reagana, Rainie zakręciło się w głowie. Wzięła torebkę ze schowka nad głową, a potem odebrała niedużą walizkę, w której znajdował się jej glock kaliber 40. Skierowała się do wypożyczalni samochodów i wzięła najmniejszy i najbardziej ekonomicz¬ ny samochodzik na świecie. Nieźle jak na pierwszą podróż. Brudny Harry możesz pozazdrościć! Żołądek dawał się jej we znaki. Nie dała się przekonać do mięsa, które usiłowali jej zaserwować na pokładzie samolotu. Mimo to nie chciała stracić okazji do obejrzenia zmiany warty w garnizonie policji. Posiłek musiał za¬ czekać. Skierowała się do Wirginii z nadzieją, że będzie miała szczęście.